Całkiem przypadkiem miałem wczoraj okazję obejrzeć „Kler” Smarzowskiego i chciałbym podzielić się moimi, subiektywnymi oczywiście, wrażeniami.

Sieć pełna jest „recenzji” pisanych przez różnych takich, którzy filmu nie widzieli ale wiedzą, że to „lewacka i bolszewicka agitka” mająca na celu jedynie walkę z kościołem katolickim. Nawet na Neonie mamy takiego „krytyka” (Kula Lis), który przyznając się, że filmu nie widział (i nie ma zamiaru obejrzeć) „Bo to film na poziomie dobrego bolszewika jakim jest ten filmak i propagandzista, może skutkować w kryminalnych zachowaniach tępaków. No cóż, z takimi znawcami kina trudno polemizować… Jako „tępak” i „bolszewik” film jednak obejrzałem i pozwolę sobie nie zgodzić się z opiniami „znafców”, czerpiących wiedzę od podobnych „znafców”.

 Tak szczerze mówiąc trochę się w czasie projekcji nudziłem, w filmie nie było nic, czego bym nie wiedział i co zostało już wielokrotnie udowodnione. Zarzut, że taki film, dotyczący pedofilii można zrobić w każdym środowisku jest od czapy. Oczywiście ten obrzydliwy proceder należy zwalczać, ścigać i piętnować niezależnie od tego czy jest uprawiany przez artystę, polityka, policjanta czy duchownego. Jednak problem pedofilii w Kk jest szczególnie obrzydliwy. Kościół jest (a przynajmniej ma być) strażnikiem moralności. I nie obchodzi mnie, że podobne afery dotykają środowiska rabinów. Ja jestem członkiem kościoła katolickiego i rabini średnio mnie interesują, los molestowanych dzieci to oczywiście inna sprawa.

 Smarzowski popełnił moim zdaniem jeden podstawowy błąd – ten film nie powinien mieć takiego tytułu bo to niejako a’ priori sugeruje, że taki jest cały kler katolicki a tak przecież nie jest! Nie wiem jaki jest procent księży pedofilów ale nawet jeśli jest to 0,0001% to i tak jest to o ten procent za dużo. Winą kościoła a zwłaszcza hierarchii jest to, że nie walczy z tym zjawiskiem a jak dowodzi słynny już list nuncjusza papieskiego w USA abp Vigano’ do papieża Franciszka takie zachowania są tolerowane a sprawcy są kryci i robią często oszałamiające kariery w kościele. Zgniłe jabłko może się zdarzyć w każdym koszu ale rolą sadownika jest wyłuskanie tego jabłka i wyrzucenie precz. I to właśnie brak takiej postawa hierarchów budzi największą złość wiernych i niszczy kościół. A, że wykorzystują to skwapliwie wrogowie kościoła? Dziwiłbym się gdyby było inaczej.

 Kościół rzymski ma wszelkie cechy organizacji mafijnej choć bardziej prawdziwym byłoby stwierdzenie, że to mafia skopiowała swoją organizację od kościoła. Interesowałem się kiedyś strukturami i organizacją mafii sycylijskiej Cosa Nostra i analogie nasuwają się same. Zresztą sami mafiosi to z reguły ludzie głęboko podobno religijni. Zapominają tylko o stosowaniu dwóch przykazań ale pierwowzór też często o nich zapominał.

 Po przeczytaniu wielu recenzji dochodzę do wniosku, że mało kto zrozumiał nawet fabułę i przesłanie filmu. Smarzowski opisując patologie dał jednak dużą dozę optymizmu, że z kościołem nie jest jednak tak źle jakby chcieli przedstawiać to wrogowie kościoła. Kościół to wspólnota wiernych i kapłanów. Nie wszyscy bohaterowie filmu to źli kapłani.

 Ksiądz Trybus (R.Więckiewicz), alkoholik, prowadzący się mocno po świecku potrafi się pozbierać, przygarnąć kobietę, która oczekuje jego dziecka, przyznać się do zabicia człowieka na drodze co później okazuje się na szczęście nieprawdą. Ważne jest jednak, że ksiądz znalazł w sobie tyle siły, żeby to zrobić choć ceną było porzucenie stanu duchownego.

 Ksiądz Kukuła (A.Jakubik) sam w dzieciństwie ofiara księdza pedofila, podpala się na znak protestu widząc cynizm i zaprzaństwo swojego biskupa. Oskarżany o pedofilię, oczyszczony z zarzutów wybiera śmierć.

 Oczywiście film dotyka także brudnych spraw kościoła – nepotyzmu, łapownictwa, rozwiązłego trybu życia czy brudnej gry politycznej. Ale takie rzeczy nie są w kościele rzadkością! W każdej niemal parafii była lub jest taka czarna owca, starczy porozmawiać z wiernymi. Postać abp Mordowicza (J.Gajos) czy księdza Lisowskiego (J.Braciak), prawdziwego pedofila, to czarne charaktery fabuły Smarzowskiego. I nie ma co się obrażać, że Smarzowski nie należy do tych zakłamanych obrońców kościoła, którzy chcieliby zamieść brudy pod dywan.

 „Kler” to nie tylko przedstawienie raka, który drąży kościół czy, jak chcą fałszywi obrońcy, „lewacki i bolszewicki” atak na kościół. Film daje także nadzieję, że kościół dzięki odważnym kapłanom i odważnym wiernym może podnieść się z upadku. Bo to, że kościół upada nie jest chyba dla nikogo tajemnicą.