Poziom absurdu, jaki osiągnęły już media tzw. "wolnego świata"dawno przekroczył to co znamy z czasów dominacji sowieckiej.

 

To co prezentuje zachodnia propaganda  ma już wszelkie znamiona paranoi i przewidywania Orwella to pikuś mały w stosunku do tego co mamy możliwość słyszeć ,oglądać i czytać.
Poziom absurdu, jaki osiągnęły już media tzw. "wolnego świata"dawno przekroczył to co znamy z czasów dominacji sowieckiej.
Okazuje się bowiem, że przywódca imperium, uzurpującego sobie prawo do terroryzowania całej planety, niejaki Barack Husajn Obama był cały czas oszukiwany przez swoich generałów...
Chodzi głównie o Syrię i tzw. państwo islamskie, z którym usrael jak przystało na jutrzenkę narodów walczy z całych swoich sił.

Jednak niespodziewanie, ku zaskoczeniu wszystkich, "pokojowy" noblista  budzi się z letargu i zaczyna do niego docierać, że osławiona "koalicja anty ISIS" nie zrobiła kompletnie nic. Nie tylko nie zlikwidowała kalifatu ale wprost przeciwnie, pozwoliła mu urosnąć w siłę i zająć następne tereny. Stało się to głównie dzięki zaufanym sojusznikom usraela -  Arabii Saudyjskiej i Turcji.
Podczas gdy nasz ukochany wódz Barack Hussein Obama był zajęty dyscyplinowaniem Rosji i wymyślaniem coraz to nowych sankcji, kruszeniem oporu Europejczyków, którym nie bardzo uśmiechała się krucjata przeciwko Rosji to ktoś sprytny podsuwał mu sfałszowane raporty o sytuacji w Syrii i Iraku. Generałowie zapomnieli mu powiedzieć, że tzw. "umiarkowani rebelianci" przeszkoleni i wyposażeni przez sam usrael zamiast walczyć z Assadem i ISIS już dawno przeszli na stronę jihadystów i poświęcili  się ich ulubionym zajęciom - obcinaniem głów niewiernym i podkładaniem bomb na bazarach i przed szkołami.

Turecki premier Erdogan, szef państwa, które jest najważniejszym sojusznikiem usraela w tamtej części świata zapomniał poinformować Baracka Husejna, że większość dostaw dla terrorystów z muzułmańskiego kalifatu i prawie wszyscy najemnicy zasilający terrorystów korzystają z tranzytu przez Turcję i cieszą się ochroną sił zbrojnych tego państwa.

Także Netanyahu, lider chazarskiego państewka (tymczasowo ulokowanego w Palestynie) nie miał jakoś czasu poinformować swojego najważniejszego protektora, że lotnictwo "najmoralniejszej armii świata" atakuje cywine cele syryjskie, chroni pozycje terrorystów  kalifatu a ich rannych przewozi własnymi śmigłowcami na leczenie do izraelskich szpitali.

Biedny ten Barack Hussein... Trudno się jednak tak do końca dziwić, miał inne, ważniejsze zajęcia. Ostatnio zajął się sprawą wagi podstawowej - prawa kochających inaczej i ich związki stały się dla prezydenta usraela tematem pierwszorzędnym (oczywiście oprócz ustawiania do pionu paskudnego Putlera) do tego stopnia, że nawet przebywając z wizytą w Afryce nie omieszkał upominać się o prawa tęczowych. Tak jakby Afrykanie nie mieli innych problemów...

W rzeczywistości Administracja Obamy nie chce przyznać, że wszystko to, co do tej pory wydarzyło się na Bliskim Wschodzie nie jest dziełem przypadku czy błędów tylko jest precyzyjnie opracowaną strategią wprowadzania podziałów i chaosu konsekwetnie realizowaną przez Waszyngton i Tel Aviv. Postępująca gwałtownie bałkanizacja Bliskiego Wschodu jest widoczna gołym okiem dla najgłupszych nawet komentatorów, którzy jednak, tak jak nasz Tomuś Sakiewicz, nie wyrywają się przed szereg i cokolwiek by się nie wydarzyło, jak grubymi nićmi by nie było szyte kłamstwo, to dochodzą do jedynej słusznej konkluzji, że "wszystkiemu winny ten zły Putler".

Tak się jednak szczęśliwie złożyło, że strategia usraela, która do tej pory świetnie funkcjonowała, została zablokowana przez dwa nieoczekiwane czynniki: niespodziewanie silny opór sił zbrojnych Syrii, dowodzonych przez legalnie wybranego prezydenta Asada oraz zwiększone zaangażowanie Rosji, która, także w imię swoich własnych geopolitycznych interesów, nie chce zgodzić się żeby Syria podzieliła los Iraku czy Libii. Poza tym poważne grupy jihadystów zasilających kalifat pochodzi z Kaukazu i jest jasne jak słońce, że będą w przyszłości chcieli przedostać się na terytorium FR. Lepiej więc pobić ich na cudzym terytorium.

Tego oczywiście "wolny świat" nie może Putlerowi wybaczyć no bo jak to? Usrael zarządał głowy Asada, który nie chce tańczyć tak jak międzynarodowy żyd zagra a ktoś ośmiela się wkładać kij w szprychy? Nieładnie, takie faux pas...

Hipokryzja usraela sięgnęła już gwiazd, gdy Sekretarz Stanu Kerry stwierdził, ze działania Rosji, która na serio chce zlikwidować państwo islamskie może "jeszcze bardziej zdestabilizować sytuację w Syrii"...  Przyklaskują oczywiście takiemu rozumowaniu swego pana wierne, europejskie pieski. Wiadomo przecież nie od dziś, że usrael to największy w świecie eksporter wolności i demokracji. No i oczywiście broni, bo z czegoś przecież trzeba finansować ten "eksport".

Rosja nie robi zresztą nic nadzwyczajnego czy niezgodnego z prawem międzynarodowym (w przeciwieństwie do usraela, który albo jest agresorem albo czynnie wspiera agresorów). Rosja realizuje po prostu umowy sojusznicze zawarte wiele lat temu.
A czym jest poważny sojusznik to mieliśmy okazję przekonać się w 39' gdy Angla i Francja bez mrugnięcia okiem wydały nas na pożarcie Hitlerowi i Stalinowi.

W sumie już zdążyliśmy się przyzwyczaić do ogromu kłamstw i manipulacji, które serwują nam sprostytualizowane media typu GW, GaPol czy TVN. Przerabialiśmy to przez 45 lat pod sowiecką okupacją, przeżywamy ponownie pod usraelską. Odnoszę jednak wrażenie, że niewielu Polaków zwraca jakąkolwiek uwagę na to co się dzieje na świecie, zakładając słusznie, że mendia i tak nie powiedzą prawdy.