Państwo powinno ograniczyć się do roli arbitra i strzec przestrzegania reguł, wypracowanych kolektywnie i w interesie kolektywu.

Ostatnimi czasy na NEon24.pl nasiliła sie dyskusja na temat nowych rozwiązań systemowych w gospodarce. I z pewnoscią należałobyby się z tego cieszyć bo wszystko co pozwoliłoby się nam wyrwać z obecnego bandyckiego, złodziejskiego i niewolniczego systemu zasługuje na najwyższą uwagę.

Przy okazji jednak uaktywniają się piewcy tzw. "wolnego rynku". Jadąc na chwilowym sukcesie wyborczym JKM, faceta, który w życiu nie zarobił złotówki poza polityką i brydżem próbują mamić ludzi rzekomym rajem "wolnego rynku". Nie zauważają przy tym, że to hasełko jest już wyświechtane i do cna skompromitowane.

Czym jest bowiem dla nich ten "wolny rynek"? Słowo "wolność" jest tutaj wytrychem, mającym usposobić życzliwie masy niezorientowanych biedaków i przekonać ich, że tu chodzi o ICH wolność. Któż nie chce być wolny? Tylko na czym miałaby polegać ta "wolność" proponowana przez tych intelektualnych oszustów?
Bardzo trafnie odsłonił prawdziwą istotę "wolnego rynku" jeden z najbardzie zagorzałych tutaj "wolnorynkowców". Napisał"
"Z jednej strony oznacza to oczywiście, że w Auschwitz-Birkenau mechanizmy WOLNEGO RYNKU działały, bo ludzie dokonywali wymian uznawanych przez nich za opłacalne W DANYCH WARUNKACH."
 

I nawet nie trzeba czepiać się tutaj  odwołania do obozu koncentracyjnego (choć jakby dobrze się przyjrzeć to jest w tym głęboki sens) ale zwrócić uwagę na dwa słowa - "W DANYCH WARUNKACH". Każdy choć trochę myślący powinien natychmiast zadać sobie pytanie - kto ustala i kreuje te "warunki"? Czy są to określone grupy nacisku, państwa czy może tzw. "niewidzialna ręka rynku" - następny slogan wytrych. Jak działa ta "niewidzialna ręka" mogliśmy się przekonać w 2008 gdy pękła ogromna bańka spekulacyjna (stworzona oczywiście w ramach "wolnego rynku") a następna pęknie niebawem. Tylko, ze tym razem skutki będą dużo poważniejsze. Bardzo możliwe, że dojdzie znowu do wojny światowej. Nic tak bowiem nie robi dobrze na reset przekrętów jak piękny pożar, który spali niewygodne księgi rachunkowe.
Skąd się wzięła ta bańka? Ano stąd, że rząd USA, kierowany i sterowany przez różnej maści lobby banksterskie, zezwolił na spekulowanie depozytami ludności. Zawsze obowiązywała sztywna zasada rozdziału banków depozytowych i banków tzw. inwestycyjnych. Odejście od tej zasady spowodowało chwilowy boom gospodarczy, powstały nawet na te okazję nowe instrumenty finansowe, tzw derywaty i obecnie dzięki takiej "wolnorynkowe" "niewidzialnej ręce" mamy na świecie ilość "pieniądza" przekraczajacą kilkadziesiąt razy PKB całego świata.

Czego chcą wyznawcy 'wolnego rynku"? Przede wszystkim, żeby ten stan rzeczy jeszcze bardziej się pogłębił. Żeby pozbawić "złe" państwo" resztek suwerenności. Zapominają jednak powiedzieć jak to zrobić. W sumie po co? "Dane warunki" zostały już stworzone... Nie zająkną się, że należałoby zrobić np. opcję zerową - zrenacjonalizować np. przejęty w wyniku złodziejskiej "prywatyzacji" majatek i uwłaszczyć na nim społeczeństwo, które tworzyło ten majatek. Że należałoby system finansowy odebrać z rąk prywatnych i oddać pod kontrolę społeczeństwa, czyli państwa, które jest polityczną emanacją tego społeczeństwa. Wtedy byłyby możliwości stworzenia czegoś na kształt wolnego rynku, gdzie każdy, komu chce się pracować byłby bogaty a leń byłby biedny i musiałby żyć z renty socjalnej.

Chore pomysły wolnorynkowców to tak naprawdę usiłowanie zachowania status quo a nawet pójścia dalej. To dążenie do totalitarnej dominacji nad ludzkością sprawowana przez garstkę. Paradoksalnie odwołanie sie w cytowanym fragmencie do obozu koncentracyjnego ma głęboki sens bo cały świat zaczyna przypominać taki obóz gdzie "dane warunki" określają banksterzy a za kapo robią różnej maści apologeci systemu.

Szerzenie tych "wolnorynkowych" bredni uważam za groźniejsze niż ideologie nazizmu i bolszewizmu razem wzięte.
 

Nazizm był chociaż "narodowym socjalizmem" choć jego beneficjentami miała być tylko "rasa panów". Bolszewizm obiecywal raj na ziemi dla "ludu pracującego miast i wsi". "Wolny rynek" obiecuje szczęście dla wszystkich. Prawda jaki postęp? Tylko, że tak naprawdę to ten raj jest jedynie dla ułamkowej części promila populacji świata. A reszta to pensjonariusze obozu koncentracyjnego, gdzie po uważaniu rozdaje się przywileje i konfitury.

Państwo nie może być opresyjne i powinno go być jak najmniej.  Państwo powinno ograniczyć się do roli arbitra i strzec przestrzegania reguł, wypracowanych kolektywnie i w interesie kolektywu. Póki co państwo stało sie bezwolnym narzędziem w rękach tych, którzy tworzą "dane warunki".

Ta cywilizacja "obozowa" musi w końcu upaść. Ale jeśli pozwolimy różnej maści "wolnorynkowcom" mieszać w głowach ludziom nieświadomym a zwłaszcza młodzierzy, to nic z tego nie będzie. Nie przypadkowo większość wyborców JKM to ludzie młodzi bo tylko młodych i naiwnych można wziąć na lep takich frazesów.
Któż by nie chciał być wolny?